ESG – moralna czy inwestycyjna konieczność?
Gdyby w światowej branży inwestycyjnej stworzono ranking najmodniejszych trendów, dostrzeżenie znaczenia czynników pozafinansowych: środowiskowych (Environmental – E), społecznych (Social – S) i dotyczących ładu korporacyjnego (Governance – G), znalazłoby się zapewne na drugim miejscu po zainteresowaniu amerykańskimi spółkami technologicznymi. Akronim ESG ewidentnie zyskuje na popularności, czego najlepszym dowodem na naszym lokalnym rynku jest utworzenie przez warszawską giełdę dedykowanego tej tematyce indeksu. Dodatkowo o wzroście popularności świadczy też rosnąca ilość informacji pojawiających się mediach.
W działalności banków, domów czy biur maklerskich oraz towarzystw funduszy inwestycyjnych, spośród tych trzech symbolicznych liter największe znaczenie ma ta ostatnia. Wskazane instytucje finansowe nie wpływały nigdy znacząco negatywnie na środowisko, w teorii a nawet w praktyce znajdowały się od samego początku w forpoczcie odpowiedzialności społecznej.
Dla każdej firmy inwestycyjnej pierwszą i najważniejszą powinnością jest sprostanie obowiązkom instytucji zaufania publicznego, przedkładanie interesów klienta ponad własne zyski i zrozumienie zasad długoterminowej relacji, w której korzyści odnoszone są wspólnie. Mimo że to kwestie odpowiedzialności za wpływ człowieka na środowisko są pierwszym, co przychodzi na myśl, gdy mówimy o ESG, bez odpowiedniego ładu korporacyjnego nie może być mowy o zrobieniu kolejnych kroków. Wspomniany indeks WIG-ESG może budzić znaki zapytania, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że znajdują się w nim spółki wydobywające węgiel, ale do realizacji idei, która podbija obecnie świat być może brakuje im mniej niż nie w pełni transparentnym firmom zajmującym się montowaniem ogniw fotowoltaicznych.
Aspirując do realizacji najwyższych możliwych standardów, powinniśmy jako branża nie tylko przestrzegać zasad ESG, które dla instytucji finansowych sprowadzają się w dużym stopniu do fundamentalnej uczciwości. Symboliczne gesty, takie jak rezygnacja z plastikowych słomek, kubków czy oszczędność energii mają oczywiście znaczenie, ale swoją powinność powinniśmy widzieć przede wszystkim w promowaniu rozwiązań i produktów finansowych, które poprzez realizowaną politykę inwestycyjną rzeczywiście mogą mieć wpływ na poprawę świata, w którym żyjemy.
Niezależnie od naszego wsparcia dla działań, które mają miejsce na lokalnym rynku, zrozumienia barier, które stoją przed Giełdą Papierów Wartościowych w Warszawie, która już dziś stara się równać do zachodnich standardów w tym zakresie, na dzień dzisiejszy nie widzę wystarczającej oferty produktowej z czystym polskim rodowodem dla klientów oczekujących odpowiedzialnych społecznie i środowiskowo inwestycji. Nawet największe instytucje finansowe, działające w otwartej architekturze produktowej, muszą stwierdzić, że realizacja inwestycji w duchu ESG jest obecnie praktycznie niemożliwa bez wykorzystania rozwiązań dostarczanych przez zagranicznych partnerów.
Polskie rozwiązania w duchu zrównoważonego rozwoju można na razie policzyć na palcach maksymalnie dwóch rąk, są to głównie fundusze wykluczające z portfeli spółki czy sektory, które nie wpisują się w idee odpowiedzialności społecznej. Kluczowi międzynarodowi zarządzający aktywami, dostępni ze swoim produktami na rynku polskim, jak BlackRock, Fidelity Investments, Franklin Templeton, Schroders czy Goldman Sachs nie tylko posiadają fundusze realizujące „sustainability” w różnych klasach aktywów, ale też modernizują obecnie swoje oferty produktowe w całości lub w większości w taki sposób, by się w nią wpisywała.
Ten trend osiągnął w tym momencie już taką siłę, że lekceważenie go trudno byłoby określić inaczej niż zaniedbanie. Oczywiście nasze własne przekonania, w szczególności przekonania doradców wspierających swoich klientów, o słuszności przepływu kapitału w stronę inwestycji ESG są drugorzędne wobec realizacji najważniejszego etycznie i biznesowo celu – czyli zapewnienia wzrostu wartości portfela aktywów klienta. Mimo że temat zrównoważonego rozwoju stopniowo buduje należne mu miejsce w prasie ekonomicznej, prawdopodobnie niewiele osób spoza branży finansowej zdaje sobie sprawę, że obok amerykańskiego sektora IT, sektor „czystej energii” był miejscem, w którym w zeszłym roku można było zarobić najwięcej. W czołówce rankingów znajdują się także fundusze inwestujące szerzej w spółki minimalizujące wpływ człowieka na klimat, realizujące długoterminowe strategie oparte o zmiany demograficzne na świecie, czy po prostu oparte o sektor ochrony zdrowia. Benchmarki dla funduszy obligacji korporacyjnych „ESG Aware” zostawiają szeroki rynek daleko w tyle. Inwestowanie pieniędzy na przekór obserwowanemu zjawisku, które wydaje się bardzo dalekie od wyczerpania i zaczęło mieć bardzo namacalny wpływ na zachowanie światowych rynków akcji i obligacji wydaje się, eufemistycznie mówiąc, nierozsądne. Niewątpliwie ESG to przyszłość.
Krzysztof Prasał
Prezes Zarządu, Dom Inwestycyjny Xelion, Członek Rady EFPA Polska